" Chcę Cię poznać.."
" Nie chcesz mnie poznać.."

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 1

-Kto to jest?- szepnełam, pochylająch się do Kariny, dziewczyna oprowadzała mnie w tej nowej, zagranicznej szkole. Karina przewróciła oczami, po zaobserwowaniu mojego spojrzenia.
- To jest Harry Styles. Jeden z najbardziej złych chłopaków w tej szkole. Tak, jest cholernie gorący, ale nie warto.- Powiedziała. Nadal patrzyłam na chłopaka jak śmiał się z grupką około 10 ludzi. Był szczupły, ale dobrze zbudowany. Miał brązowe loki na szczycie głowy, szmaragdowe oczy, mrużył je jak się śmiał. Kiedy się uśmiechał dołeczki były jego perfekcyjną właściwością. Miał na sobie obcisłe czarne dżinsy z dziurami na kolanach, pierwszy guzik w koszuli miał rozpięty, pokazując dwa tatuaże ptaków na klatce piersiowej. Miał brązowe buty założone na nogach, kopnął ścianę, krzyżyjąc muskularne ramiona na piersi. Jego plecy oparły się o ściane, a jego hipnotyzujące szmaragdy obserwowały pomieszczenie. Potem, on spotkał moje brązowe oczy. Czułam na mojej twarzy ogromny rumieniec, jak puścił mi zalotne oczko. Spojrzał na swoich przyjaciół. Karina uderzyła mnie w ramie.
- Nie!-  krzykła, stukając palcem w moją twarz.
- Co?- zapytałam zaskoczona, jak strasznie słodki, brytyjski akcent może rzeczywiście być.
- Nie można pozwolić Harry'emu dać załapać cię w pułapkę.- Powiedziała. - Nie jestem nieświadoma. Widziałam, że puścił ci oczko. - Wzruszyłam ramionami.
- To tylko oczko. - Powiedziałam. - To nie jest tak jak on podchodzi, żeby zapytać mnie o..
- Przepraszam? - Odwróciłam się do głębokiego brytyjskiego głosu, szeroko otworzyłam oczy na widok, szalenie pięknego chłopaka. Chytry uśmieszek rozciągnął się na jego ustach.
- Przykro mi, nie chciałem cię przestraszyć.
- W-w porządku. - Wzruszyłam ramionami, nerwowo wkładając kosmyk włosów za ucho. Harry uśmiechnął się.
- Więc, jesteś tą nową Amerykanką, wszyscy mówią o tobie, tak? - Wzruszyłam ramionami bez pojęcia. Każdy mówi o mnie?
- Widzę dlaczego. - Powiedział, jego szmaragdowe oczy przyglądały się mojemu ciału od stóp do głów. Poczułam, że się czerwienie, jak jego oczy spotkały moje ponownie.
- Harry spadaj. - Karina spluneła, krocząc obok mnie. - Alyssa jest nowa i nie ma potrzeby do czynienia z kimś takim jak ty.
Harry uśmiechnął się podstępnie.
- Alyssa, tak? To piękne imię. - Powiedział, jego szmaragdowe oczy błysneły. - Powinnaś pozwolić mi gdzieś zabrać cię, Alyssa.
- Nie. - Karina powiedziała natychmiast.
- Whoa. - Harry uniósł ręce w udawanym geście obronnym. - Nieco zadziorne dziś jesteśmy?
- Idź golić kaktusy. - Karina sykneła, chwytając moje ramiona. Nagła zmiana błysneła w oczach Harry'ego. Prawie wyglądał... wsciekle? Zacisnął szczęke, skrzyżował ręce na piersi.
- Wierzę, że mówię do Alyssy. - Powiedział, a jego brwi zwężyły się gniewnie. - I wierzę, że to jej wybór.
Karina spojrzał na mnie z przemawiającym spojrzeniem. Czułam, że moje serce dudni chaotycznie w mojej klatce piersiowej. Jestem tu nowa... Dlaczego, do diabła, jestem na tym miejscu? To nie jest tak, jak pierwszego dnia mają iść. Mam być całkowicie ignorowana i nieistotna dla wszystkich wokół mnie. Tak jak to było w mojej starej szkole.
- Proszę. - Spojrzałam w górę, aby zobaczyć przystojnego Harry'ego ponownie. - Pytam tylko o jedną randkę. - Uśmiechnął się. Spojrzałam na Karinę dając jej spojrzenie typu "Co może pójść źle?". Ona odwróciła głowę, ale spojrzałam na Harry'ego. On wciąż się uśmiechał, patrząc na mnie z nadzieją w oczach, przygryzłam wargę.
- Jedna randka? - Spytałam Harry'ego, a ten skinął głową. - Dlaczego nie.
- Wspaniale. - Harry uśmiechnął się dając Karinie zwycięskie i zarozumiałe oczko. - Mogę twój telefon? - Zmarszczyłam moje brwi. Zaśmiał się nisko. - Niby potrzeby numer, więc wiem, gdzie do ciebie później...
- Racja. - Pokręciłam głowo tępo wyciągając telefon z tylniej kieszeni. Slyszałam Harry'ego ponownie i podałam mu telefon. Jego długie palce zwinnie przesuwały się po ekranie, a następnie dał mi swój. Wpisałam mój numer i nazwę, a my zamieniamy się telefonami ponownie.
- Zobaczymy się dziś wieczorem, tak? - Harry uśmiechnął się.
- Tak. - Dodaje, nie jestem w stanie ukryć rumieńca, który wkradł się na moje policzki. Harry puścił mi jeszcze oczko i wrócił do swoich przyjaciół. Zauważyłam, że wszyscy patrzą na nas, u niektórych w spojrzeniu był nawet szok. Harry wyciągnął zwycięsko ramiona, jakby mówiąc "to co ci mówiłem?". Zaczełam się zastanawiać, dlaczego czuł sie zwycięsko, że zabiera mnie na randkę. Dlaczego jego przyjaciele wyglądają na zdumionych i zdezorientowanych? Dlaczego niektórzy z nich są dumni?
- Ty, moja przyjaciółko, jesteś kompletną idiotką. - Karina przerwała mi moje myśli. Westchnełam, przeczesując dłonią włosy.
- Co jest tak źle z nim? Chodzi mi o to, że wydaje się być miły. - Powiedziałam.
- Błąd. - Karina warkneła. - Ten chłopak to same kłopoty. Wiem, że mi nie wierzysz, ale trzeba trzymać się z dala od niego Alyssa. Niego i jego przyjaciół. Wszyscy są dziwni, a Harry ma problemy ze złością.
Karina przestała spotykając mój wzrok.
- Ja po prostu próbuje się zaprzyjaźnić z tobą. I będąc znajomymi muszę zwrócić uwagę na ciebie. Wiesz, muszę cię ostrzec o niektórych rzeczach. - Uśmiechnełam się.
- Doceniam twoją troskę, ale jestem pewna, że będzie dobrze. Mam na myśli to, co złego może zrobić na jednej randce?
                  *      *      *      *
Szłam na moją siódmą lekcję. Zamarłam w ruchu, gdy zobaczyłam dwóch starszych (w moim wieku) dokuczających mojemu bratu. Yeah, mój brat jest trochę dziwny, ale to mój brat. Młodszy brat. Nie martwiłam się o siebie, moje rodzeństwo jest o wiele ważniejsze.
- Hej!- Krzykłam. Dwaj chłopcy obrócili się, przestali szarpać za głowę mojego brata, by spojrzeć na mnie.
- Cześć, piękna. - uśmiechnął się jeden, wysyłając do mnie oczko. Przewróciłam oczami.
- Czy istnieje powód, dla którego czepiacie się mojego młodszego brata? - Zapytałam, stojąc obok mojego brata. Patrzył na mnie, a ja wiedziałam, że był wkurzony i zażenowany, że jego siostra broni go.
- Yeah. - Drugi wzruszył ramionami. - To Amerykański dziwak i kompletny nieudacznik. Jak to się stało, że nie wygląda tak dobrze jak ty?
- Spadaj. - splunełam, krzyżując ramiona na piersiach- Sam, idź do klasy, okay?
- Poradziłbym sobie. - Sam szepnął do mnie, ale potem pędził korytarzem, przytulając książki do piersi. Poszłam na spacer, ale najpierw do szafki. Przesunął palcem po mojej przepustce, patrzyłam na niego z obrzydzeniem.
- Wiesz. - Wyszeptał przy moim uchu. - Mogę pokazać ci jak dobrze się bawić.
Jego ręka chwyciła mnie za tyłek, podskoczyłam na ten nagły gest, a potem przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
- Odwal się ode mnie. - Warknełam, ale on chwycił mnie za tyłek mocniej.
- Lubię zadziorne. - zaśmiał się, jego przyjaciel dołączył do niego. Wierciłam sie w jego uścisku, bezcelowo. Drudi mu pomagał. Obaj próbowali chwytać mnie w miejscach, w których nie powinni.
- Oi. - Dwaj chłopcy zamarli nagłym głosem, obaj odeszli ode mnie. Ich oczy rozszerzyły się ze strachu na widok kręcona-włosego chłopaka depczącego do nas. - Czy jest jakiś problem? - Harry warknął.
- N-nie. - Pierwszy wyjąkał.
- To proponuje zachować swoje cholerne ręce przy sobie. - Harry syknął, przypatrując się im surowo, jego szczęka zacisneła się mocno. Obydwaj skineli głowami, po czym pobiegli na salę, jak tylko zadzwonił dzwonek. Westchnełam ciężko, przejeżdżając ręką po włosach.
- Wszystko w porządku, kochanie? - Zapytał Harry, jego ton natychniat złagodniał. Uświadomiłam sobie naglą zmianę, ale nie przeszkadzało to w wątpliwościach. On właśnie uratował mnie przed wssystkimi.
- T-tak. - Wyjąkałam, a następnie słabo się uśmiechnełam. - Dzięki.
- Nie martw się. - Harry wzruszył ramionami. Oblizał wargi, zaciskając je w cieńką linię. Wziełam głęboki oddech.
- Powinnam.. Powinnam chyba pójść do klasy. - Powiedziałam mu. Harru uniósł brwi.
- Z kim masz teraz lekcje?
- Um...- Zastanawiałam się chwilę. - Pani Atkins...?
Harry roześmiał się. Przysięgam, to było jak słuchanie anioła.
- Jeśli pójdziesz tam teraz, nigdy nie wyjdziesz. - Powiedział. - Pani Atkins nie lubi, gdy ludzie spóźniają się bez przepustek.
- Cóż, nie można po prostu uciec. - Powiedziałam.
- Można. - Harry roześmiał się.
- Nie. - Pokręciłam głową. - Nigdy w życiu nie uciekłam. - przyznałam z zakłopotaniem. Harry uśmiechnął się dobrotliwie, cicho chichocząc.
- Jesteś jednym z tych zarozumialców, huh? Piątki, idealna frekfencja, co za gówno. - Zapytał, ale uśmiech tańczył na ustach.
- Być może. - Powiedziałam, moje oczy powędrowały na linoleum pode mną.
- Hey, nie wstydź się. - Powiedział Harry, łapiąc mnie za brodę. Spojrzałam w górę, aby znaleźć szmaragdowe oczy.
- Szkoda, że nie było by to dobre z dzieckiem. - Nie mogłam przestać się chichotać. - Powiedz coś. - Zaczął Harry zbliżając się do mnie. - Jeśli uciekniesz jeden dzień ze mną, to będzie ostatni dzień. Nie sprawię, że wyjdziesz ze mną dziś wieczorem. - Uniosłam obie brwi.
- Czy to jakiś sposób wymiany lub przekupstwa? - Zapytałam, Harry zachichotał.
- Znaczy... ja bym chciał, abyś nadal ze mną poszła na randkę, później. - Uśmiechnął się. - Ale nie wydajesz się zbyt entuzjastyczna. Ani Karina.
- Oh. - Powiedziałam cicho.
- Ale chciałbym ci coś pokazać. - Powiedział zaciskając wargi razem. - Być może da nam to szansę na poznanie siebie lepiej.
Co miałam robić? Czy ja naprawdę powinnam uciec po raz pierwszy w życiu po prostu dla tego nieludzko atrakcyjnego chłopaka? Czy faktycznie te wspaniałe szmaragdowe oczy, hipnotyzujące mnie są zdolne do zrobienia czegoś, czego mogłabym żałować? Ale z jakiegoś powodu kiwnełam głową. Harry uśmiechnął się, a ja za nim podąrzałam korytarzem.

1 komentarz: